Strony

czwartek, 21 sierpnia 2014

Richelle Mead "W szponach mrozu"

Nazywam się Rose Hathaway. Mam siedemnaście lat i szkolę się w ochronie wampirów i zabijaniu strzyg. Jestem beznadziejnie zakochana w niewłaściwym mężczyźnie, a moja najlepsza przyjaciółka wykazuje zdolności magiczne, które mogą doprowadzić ją do obłędu. 
Cóż, nikt nie powiedział, że szkoła średnia to bułka z masłem. 

Zuchwały atak strzyg na szanowaną rodzinę mojorów wstrząsnął uczniami Akademii. Nadchodzi przerwa świąteczna i by zapomnieć o tragedii, wszyscy wyruszają do luksusowego kurortu narciarskiego. Rose jednak trudno myśleć o wakacjach. Do grona nauczycieli dołączyła legendarna strażniczka... jej matka. Na domiar złego Dymitr interesuje się inną kobietą, Mason nie ukrywa, że zamieniłby przyjaźń na coś więcej, a tajemniczy i arogancki nieznajomy wpada na dziewczynę częściej, niżby sobie życzyła. Pośród sennych zimowych krajobrazów kryje się jednak niebezpieczeństwo. Czy Rose zdoła w porę je dostrzec? 


"Pomyślałam, że nie można się zmusić do miłości.Albo jest, albo jej nie ma. Jeśli nie, trzeba umieć się do tego przyznać. A kiedy się kogoś kocha, należy robić wszystko, żeby ten ktoś był szczęśliwy."


Pierwsze wrażenie po skończeniu W szponach mrozu to miłe  zaskoczenie. Rose, która w Akademii Wampirów czasami mnie denerwowała teraz się zmieniła nie do poznania... no może niezupełnie. Stała się bardziej rozważna, dorosła  i ostrożniejsza, co nie oznacza, że w pewnych chwilach jej wybuchowy charakterek bierze górę. Jeżeli ma stać się strażniczką Lissy musi wypaść jak najlepiej i bardzo się starać, a przede wszystkim dorosnąć. Zmiana Rose w tej części bardzo mi się podobała. 


"Zazdrość sprawia, że wygadujemy najróżniejsze głupstwa."



Pojawił się również nowy bohater, Adrian. Jest to moroj z rodu Iwaszkowów. Na początku nie darzyłam go zbytnią spympatią zwłaszcza dlatego, że przyczepił się do Rose i chciał od niej tylko jednego ;) Z czasem dało się go polubić. Nie spodziewałam się, że posiada on niezwykłą moc i to również było zaskoczeniem. Myślałam, że w książce będzie tylko adoratorem Rose. 


"Śmierć nie zawsze oznacza koniec."


Kolejna sprawa. Pojawia się konkurencja dla Rose, a mianowicie Tasza Ozera, ciotka Christiana. Widać, że bardzo dobrze dogaduje się z Dymitrem. Razem wspominają stare czasy śmiejąc się i żartując. Rose czuje się zagrożona, tym bardziej, gdy dowiaduje się, że Tasza złożyła przystojnemu strażnikowi pewną propozycję. Nie ukrywam, że bardzo się bałam, iż Dymitr zaakceptuje propozycję Taszy i między nim a Rose już nic się nie wydarzy. Dopinguję ich miłość, jednak wiadomo, że nie mogą być razem i to mnie denerwuje. Ech! Minie sporo czasu (albo stron) zanim doczekam się wielu scen miłosnych. W każdym razie zadowoliłam się miłością Lissy i Christiana, choć i tam zaczynało się coś psuć. 

Matka Rose! Nie ukrywam, że jest jedną z moich ulubionych postaci, jednak przez to co zrobiła Rose, nie wiedziałam czy jej przypadkiem znienawidzę. Z drugiej glówna bohaterka powinna zrozumieć, że matka nie bez powodu ją zostawiła i nie widuje się z nią często. Jest przecież strażniczką, a wiadomo, że oni nie mają łatwo. 


"Ostatecznie reguły są po to, by je łamać."


Nie spodziewałam się, aż takiego zwrotu akcji pod koniec. Można powiedzieć, że pędziła z zawrotną prędkością. Szokiem dla mnie była zmiana Mii. Na lepsze czy na gorsze przekonacie się sami czytając W szponach mrozu. Poza tym byłam pod wrażeniem akcji Rose i jej niesamowitego wyczynu, który udał się pewnie dlatego, że była bardzo  wściekła i żądna zemsty z powodu straty przyjaciela... więcej wam nie zdradzę, bo zepsuje radość z czytania. 

Po lekturze drugiego tomu mogę powiedzieć, że Akademię Wampirów zaliczam do moich ulubionych serii. 


Moja ocena:
9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania :)
Wam zajmuje to chwilkę, a dla mnie to wiele znaczy :)